“Trzeba ciągle pytać”
Eva Rubinstein nie bardzo lubi udzielać wywiadów.
Gdy telefonicznie zaproponowałam jej spotkanie, usłyszałam: “Ja już wszystko o sobie powiedziałam. Niech pani poszuka materiałów
o mnie w gazetach i książkach. Nie mam ochoty na spotkanie z dziennikarką”.
Pewnego dnia jednak zjawiłam się w jej mieszkaniu na Manhattanie. Eva Rubinstein miała na sobie czarną bluzkę i czarne spodnie. Wyglądała tak jak na jednym z jej czarno-białych portertów, który widziałam w pracy zbiorowej o najwybitniejszych fotografach amerykańskich.
Pani Eva podczas rozmowy bardzo dokładnie dobierała słowa do wyrażanych myśli. Rozmowa
z nią okazała się prawdziwą przygodą intelektualną. Eva Rubinstein myśli o wielu sprawach, obok których często przechodzi się całkiem obojętnie. Jaki jest jej świat, ten wewnętrzny, niedostrzegalny ludzkim okiem i zewnętrzny, przez nią wytworzony? Oddaję jej głos.
Trzeba ciągle pytać.
“Najbardziej boję się w życiu dnia, kiedy nic nie będzie mnie smucić, ani cieszyć. Wszystko stanie się obojętne. Wtedy będzie ze mną koniec. Najważniejsze jest przecież w życiu ciągle pytać i poszukiwać nowych rzeczy. Ludzie boją się pytać, a przecież żyjemy dotąd, dopóki jesteśmy ciekawi świata i ludzi.
Życie jest skomplikowane. Okropną rzeczą jest, jesli ktoś chce życie uprościć, gdy już przestaje mieć wątpliwości – wówczas nie dobiera się nowych idei i myśli innych ludzi. Miałam wielkie szczęście urodzić się w rodzinie, gdzie ceni się wartości duchowe, a nie żyje się chlebem powszednim, w rodzinie, gdzie ciągle zadaje się pytania.”
Miłość, śmierć, życie i cierpienie są zawsze razem.
“W życiu byłam bardzo szczęśliwa i bardzo nieszczęśliwa. Trudno te uczucia opisać słowami. Jeśli ktoś czuje głęboko, wówczas intensywnie odczuwa radość i smutek. Szczęśliwi są ci, którzy od siebie innym coś dają, chociaż niewiele posiadają.
Czy jestem szczęśliwa? Nie wiem, czy mam prawo być szczęśliwą. Otwieram gazetę
i codziennie czytam ile ludzi na świecie umiera i cierpi z różnych powodów: głodu, wojny, katastrofy. Rozglądam się po mieszkaniu i myślę – ileż ludzi bezdomnych mogłoby tu spać! Wstydzę się tego, co mam. Chciałabym znajdować siłę w sobie, by ciągle robić więcej dla innych.
Czym jest szczęście? Hm.. Szczęście to np. być z kimś, kogo się kocha i jest się kochanym. Wtedy czuje się, że jest siebie więcej, niż gdy jest się samej. To równocześnie dostawanie
i dawanie jest wspaniałe. Pamiętam pewien moment – rodziłam najmłodszego syna, Davida, nadeszły bóle, nie spałam, otrzymałam dawkę tlenu, zaciągnęłam się nim i… myślałam, że moje ciało się rozpada. W tym samym momencie usłyszałam krzyk dziecka. Czułam ciepłe światło. W tej jednej chwili było wszystko: miłość, śmierć, życie i cierpienie. Wszystko razem. Pomyślałam, jeśli jest Bóg, to tylko może być to.
Zdrowa miłość to dawanie siebie bez poczucia poświęcenia i dawania. Prawdziwa miłość nigdy nie pomniejsza. Nikogo. Czasem wydaje się nam, że przeżywamy wielkie szczęście.
Czy jest tak rzeczywiście? Pamiętam, gdy miałam 8 lat, patrzyłam na gwiazdy na niebie w Kalifornii (tam wydaje się, że niebo jest niżej niż gdziekolwiek indziej na świecie) i myślałam, jak my, ludzie musimy wyglądać z gwiazd, jak nas widzi gwiazda. Czułam wtedy, że moje sprawy są takie małe z innej perspektywy, to że np. zgubiłam właśnie lalkę jest zupełnie niewidoczne z gwiazdy. Przeżyłam prawdziwe odkrycie. Coś ważnego stało się wówczas ze mną.
Niekiedy od przyjaźni do miłości jest tylko jeden krok. Źle dzieje się, gdy miłość jest bez przyjaźni. Jeśli miłość rozumiana jest jako pasja, np. seksualna, i wypali się, wtedy nic nie zostanie. Genialnie byłoby, gdyby udało się łączyć przyjaźń z miłością. Nie ma całkowicie czystej przyjaźni między kobietą a mężczyzną. Podświadomie ‘coś’ się kręci, jakaś elektryczność w atmosferze. Czuję to np. po mojej matce. Gdy jest z nią w pomieszczeniu mężczyzna, to jest zupełnie inaczej niż w towarzystwie kobiety. Mam wielu znajomych mężczyzn, z którymi nie łączą mnie związki seksualne. Ostatnio straciłam kilku dobrych przyjaciół. Umarli. Bardzo mi ich brakuje!”
Kochałam mężczyn, ale ciągle z nimi walczyłam.
Mężczyźni odegrali wielką rolę w moim życiu. Najpierw był ojciec i o rok starszy ode mnie brat.
Od nich nie dostałam najlepszego wyobrażenia o relacjach między kobietą i mężczyzną. Ojciec był bardzo skomplikowany jako osoba. Kochał mnie na swój sposób. Doświadczenia z dzieciństwa miały wpływ na moje późniejsze stosunki z mężczyznami. Czasami kobieta potrzebuje uwodzić lub dominować, żeby nie być zdominowaną przez mężczyznę. Zawsze mi trudno było utrzymać zdrowe relacje z mężczyznami.
Kochałam mężczyzn, ale ciągle z nimi walczyłam. Spotkałam w życiu dwóch mężczyzn,
z którymi odczuwałam fantastyczne porozumienie pod każdym względem. Ale z różnych przyczyn nie miałam do nich prawa. Wyszłam za mąż za pastora. On był pierwszym mężczyzną, który potrafił nie zgodzić się z opiniami mojego jca. Znał kilka języków, świetnie mówił po rosyjsku. Śpiewał, tańczył i grał. Życie było z nim ciekawe. W ciągu 2,5 roku urodziłam troje dzieci. Pierwsze dziecko w styczniu, drugie w grudniu tego samego roku. A trzecie po 15 miesiącach. Byłam żoną przez 12 lat. W końcu odeszłam od męża.
Nie byłam ani dobrą żoną, ani dobrą matką. To była straszna rzecz, ale dłużej nie mogłam wytrzymać. Nie wiedziałam kim jestem, co myślę, jak żyć! Nie mogłam zabrać ze sobą dzieci. Ciężko było nam wszystkim: mnie, mężowi i dzieciom. Mąż w dziesiątym miesiącu po rozwodzie ożenił się po raz drugi. Obecnie żyje z trzecią żoną. Najbardziej z dzieci rozumiał i wybaczył mi syn Alexander, który zginął w 1983 roku. Teraz moja córka ma dwoje dzieci i jest fantastyczną matką. Wszystko robi w sposób naturalny, nie wymuszony. Skąd ona się tego nauczyła? Nie wiem. Chyba nie ode mnie? (śmieje się). Mój syn David ożenił się, ale nie chce mieć dzieci.”
Rzeczy ważne nie mogą być robione bez pasji.
“Bez pasji można żyć, ale smutno i szaro. Ja mam za dużo pasji, a za mało systematyczności w tym co robię. Wielką pasją była kiedyś dla mnie fotografia. Teraz jest językiem. To znaczy, że moge opowiadać za pomocą fotografii pewne rzeczy, na które nie mam słów.
Miałam uzdolnienia w kierunku teatru i tańca. Nie miałam jednak takiej pasji, aby np. tańczyć. Ciało wyrosło, za krótkie tu, za długie tam i za grube jeszcze gdzie indziej. Nie było we mnie tyle pasji, by ciało utrzymac w reżimie. Przeszłam zatem do teatru. Grałam. To trwało do czasu zawarcia małżeństwa.
Z tamtego okresu pozostało trochę pożółkłych gazet
z recenzjami i zdjęć, które trzymam w pudełku.
Moje dzieci nigdy nie widziały mnie tańczącej, ani grającej na scenie!
Fotografować zaczęłam mając 34 lata. W teatrze musiałam grać, jak mi kazał reżyser, tak jak on czuł i uważał, że powinnam zagrać. Z fotografią jest inaczej – tutaj ja sama opowiadam to, co chcę wyrazić. Fotografia jest świadectwem tego, jak w danej chwili czuję. W fotografii mogę wyrazić ‘coś’ po swojemu, tak jak chciałam. Zawsze żyłam obok ludzi, którzy byli bardzo silni, mocni i wiedzieli czego chcieli. Silne opinie na każdy temat miał ojciec, a potem mąż. Długo pragnęłam myśleć po swojemu, aż w końcu zaczęłam.
Pierwsze fotografie wiążą się z niesamowitymi przeżyciami i spostrzeżeniami. Wieczorem zrobiłam zdjęcie w ciemni i położyłam na stole. Rano obudziłam się i ono nadal tam leżało. Po tańcu czy grze na scenie nic nie zostawało. To, co było przed fotografią w moim życiu nie jest absolutnie stracone. Wszystko co przeżyłam mogłam bowiem wlać do fotografii.
Fotografia pomogła mi poczuć siebie. Co to znaczy? Zanim zaczęłam robić zdjęcia, gdy byłam sama w pokoju, czułam, że nie ma w nim nikogo. To była pustynia. Fotografia sprawiła, że w tej pustyni zaczęło się coś robić – to coś, to ja.Moje fotografie nie są czarno-białe. One mają całą gamę szarości. Najważniejsze jest w nich światło. Fotografuję to, co zastanę. Niczego nie urządzam, nie ustawiam. Czasem tylko coś ujmę. Z fotografią jest tak, że coś mnie woła
i mówi ‘weź mnie’. I ja wtedy biorę, to co jest częścią autoportretu, rozpoznaniem.
Język jest moją kolejną pasją, a dokładnie etymologia. Wycinam artykuły o słownictwie
i doborze słów z różnych francuskich i angielskich gazet. Moich studentów męczę, aby mówili poprawnie. Oni zaś narzekają i przypominają, że mamy mówić o fotografii, a nie o języku. Staram się im tłumaczyć dlaczego poprawny język jest tak ważny. Otóż, jeśli ktoś zatraci subtelności i niuanse w języku, to zostaną mu tylko slogany i wówczas w fotografii też nie dostrzeże i nie ujmie szarości.”
Jestem jak drzewo.
“Wtedy mój mąż zadzwonił o 3 w nocy. Powiedział, że syn Aleksander nie żyje. Zginął
w wypadku samochodowym. Byłam sama. Poczułam, że jest jak drzewo, którego wszystkie korzenie się rozpływają i dochodzą do wszystkich matek, których dzieci zginęły. Byłam jedną
z nich. Nie pytałam siebie: dlaczego akurat on? Po chwili nadeszły łzy i krzyk. Rozpacz. Doszło do mojej świadomości, że straciłam syna. Było to dokładnie 3 tygodnie po śmierci ojca (też w poniedziałek). Przez ostatnie półtora roku przed śmiercią ojca byłam z nim w złym kontakcie. Gdy umarł, chciałam przeżyć jego śmierć tak, jak córka. Wydawało mi się, że czułam nie to, co chciałabym. Płakałam… z tego powodu.
Każdego dnia po przebudzeniu trzeba znaleźć dla siebie jakieś pytanie, pasję i ciekawość życia, które pozwolą nam dojść do następnych dni.”
Wysłuchała: Danuta Świątek
Fotografia Evy Rubinstein: Zosia Żeleska-Bobrowski
Pozostałe zdjęcia: Eva Rubinstein
Tekst ukazał się w tygodniku RELAX w Chicago.
Eva Rubinstein.
Artysta fotograf. Była tancerka i aktorka. Urodziła się 18 stycznia 1933 r. w Buenos Aires podczas tournee artystycznego ojca Artura Rubinsteina, genialnego pianisty.
Dzieciństwo spędziła w Paryżu. Do Stanów Zjednoczonych przyjechała w czasie II wojny światowej. Jako dziecko uczyła się tańca u Marii Bekefi. Studiowała teatr na University of California w Los Angeles. Występowała w kilku sztukach na Broadway’u i off-Broadway.
Matka Amy, Aleksandra i Davida. Fotografią zajmuje się od 1968 roku. Prowadziła tzw. workshops na różnych prestizowych uczelniach USA i świecie.
Prace Evy Rubinstein znajdują się w prestiżowych zbiorach m. in. The Metropolitan Museum of Art (NYC), Bibliotheque Nationale (Francja), Museum Ludwig (Niemcy), Fotografiska Museet (Szwecja), Muzeum Sztuki w Łodzi i Muzeum Miasta Łodzi. Wystawiała indywidualnie i zbiorow w wielu miastach świata. Wydała kilka albumów fotograficznych. Świetnie mówi po polsku.
Leave a Reply